Deep Purple - brytyjski zespół rockowy zaliczany już do tych legendarnych. Swoją działalność rozpoczął w 1968 roku, kiedy członkowie mieli po dwadzieścia kilka lat.
Wczoraj, 30 lipca, miałam przyjemność na żywo posłuchać i zobaczyć tą legendę. Grupa wystąpiła w następującym składzie: Ian Gillan (wokal), Steve Morse (gitara), Roger Glover (gitara basowa), Don Airey (klawisze) i Ian Paice (perkusja). Jestem pełna podziwu dla tych starszych panów, ponieważ wiele osób w wieku siedemdziesięciu lat ledwo wstaje z fotela, a ww. panowie pokazali wczoraj na co ich stać. A stać na bardzo wiele.
Nie muszę się chyba rozpisywać o tym, że repertuar Deep Purple był fantastyczny, bo jest to oczywiste. Ale warto wspomnieć, że wykonanie muzyki było bezbłędne. Widać było idealną współpracę muzyków, pełny profesjonalizm. Wszystkie instrumenty doskonale się dopełniały. Każdy z muzyków miał podczas koncertu jedno długie solo. Solówki były najbardziej widowiskowymi elementami. Każde solo było naprawdę znakomite, jednak panowie Paice (perkusja) i Airey (klawisze) spisali się, jak na mój gust, najlepiej. Ku miłemu zaskoczeniu pan Airey uraczył nas odegraniem fragmentów utworów Chopina, Mozarta i fragmentem naszego polskiego hymnu. Jestem naprawdę zachwycona.
Ciekawym zjawiskiem było to, że publikę stanowiła młodzież przemieszana ze starszymi fanami zespołu, którzy na koncercie mogli przypomnieć sobie swoją młodość. Miło było patrzeć na wprawionych w zachwyt fanów oraz muzyków, szczęśliwych że mogli tych fanów zachwycić. To niesamowite, jak muzyka może łączyć.