środa, 31 lipca 2013

Relacja z koncertu Deep Purple - Wrocław, 2013

Deep Purple - brytyjski zespół rockowy zaliczany już do tych legendarnych. Swoją działalność rozpoczął w 1968 roku, kiedy członkowie mieli po dwadzieścia kilka lat.

Wczoraj, 30 lipca, miałam przyjemność na żywo posłuchać i zobaczyć tą legendę. Grupa wystąpiła w następującym składzie: Ian Gillan (wokal), Steve Morse (gitara), Roger Glover (gitara basowa), Don Airey (klawisze) i Ian Paice (perkusja). Jestem pełna podziwu dla tych starszych panów, ponieważ wiele osób w wieku siedemdziesięciu lat ledwo wstaje z fotela, a ww. panowie pokazali wczoraj na co ich stać. A stać na bardzo wiele.

Nie muszę się chyba rozpisywać o tym, że repertuar Deep Purple był fantastyczny, bo jest to oczywiste. Ale warto wspomnieć, że wykonanie muzyki było bezbłędne. Widać było idealną współpracę muzyków, pełny profesjonalizm. Wszystkie instrumenty doskonale się dopełniały. Każdy z muzyków miał podczas koncertu jedno długie solo. Solówki były najbardziej widowiskowymi elementami. Każde solo było naprawdę znakomite, jednak panowie Paice (perkusja) i Airey (klawisze) spisali się, jak na mój gust, najlepiej. Ku miłemu zaskoczeniu pan Airey uraczył nas odegraniem fragmentów utworów Chopina, Mozarta i fragmentem naszego polskiego hymnu. Jestem naprawdę zachwycona.

Ciekawym zjawiskiem było to, że publikę stanowiła młodzież przemieszana ze starszymi fanami zespołu, którzy na koncercie mogli przypomnieć sobie swoją młodość. Miło było patrzeć na wprawionych w zachwyt fanów oraz muzyków, szczęśliwych że mogli tych fanów zachwycić. To niesamowite, jak muzyka może łączyć.

Podsumowując, było to oszałamiające, zapierające dech w piersiach show, które naprawdę warto było zobaczyć.

***

czwartek, 18 lipca 2013

Recenzja albumu Rage Against The Machine "Rage Against The Machine"



01. Bombtrack
02. Killing In The Name
03. Take The Power Back
04. Settle For Nothing
05. Bullet In The Head
06. Know Your Enemy
07. Wake Up
08. Fistful Of Steel
09. Township Rebellion
10. Freedom

Pewnie niewielu z was mówi coś nazwa Rage Against The Machine. Jest to amerykański zespół, który w latach 90. był jedną z najważniejszych grup rapcore'owych. Muzyka RATM to zręczna mieszanka rapu, hard rocka, metalu i funku. W skład grupy wchodzą: Zack de la Rocha (wokal), Tom Morello (gitara), Brad Wilk (perkusja), Tim Commerford (gitara basowa). Dzisiaj zrecenzuję debiutancki album zespołu, "Rage Against The Machine" [1992].

Album otwiera wybuchowy utwór Bombtrack, który świetnie oddaje klimat płyty. Od razu rzuca się w oczy, a raczej w uszy, charakterystyczny głos Zacka de la Rochy, który idealnie dopełnia melodię. Moją uwagę przykuła również pewność, z jaką zespół posługuje się instrumentami; w efekcie otrzymujemy bardzo solidne brzmienie. Dzięki Killing In The Name poznałam RATM, więc jest to dla mnie najbardziej sentymentalna piosenka. Kiedy po raz pierwszy usłyszałam ten utwór, zaskoczyła mnie agresja, z jaką kawałek został zaśpiewany. Bardzo mocne, solidne brzmienie. Aż napełnia słuchacza buntowniczą energią. Wbrew pozorom utwór jest bardzo chwytliwy, a refren jest naprawdę niesamowity. Take The Power Back zaczyna się spokojnie, niepozornie, a potem następuje wybuch melodii. Utwór brzmi nieco pozytywniej niż poprzedni, aczkolwiek jest równie buntowniczy. Settle For Nothing wyróżnia się na tle innych. Na początku utworu wokalista spokojnie mówi, co jest do niego w ogóle niepodobne, potem dopiero zaczyna wrzeszczeć, jak na niego przystało. Settle For Nothing to bardzo specyficzny utwór, nie tylko ze względu na inne wykorzystanie wokalu, ale też ze względu na brak powtarzającej się melodii w systemie zwrotka-refren. Razem z Killing In The NameBullet In The Head to moje ulubione utwory. Kawałek zawiera elementy funku, co brzmi naprawdę zniewalająco. Jakby tego było mało, utwór jest jeszcze bardzo chwytliwy. Gitara brzmi tutaj rewelacyjnie, a wokal jest naprawdę godny uwagi. Pod koniec słychać szept de la Rochy, a za chwilę wokalista zaskakuje słuchacza agresywnymi, buntowniczymi krzykami. Know Your Enemy, piosenka jedna z moich ulubionych, również ma funkowy posmak, jednak tylko na początku, bo funkowe elementy zaraz zamienione są na mocniejsze akcenty. W połowie utworu muzycy zaczynają szeptać, co w efekcie brzmi doskonale. Ponadto kawałek jest bardzo chwytliwy. Przejdę od razu do ostatniego utworu. Freedom to ciekawe nagranie - kilkakrotnie zmienia się w nim melodia. Wokalista raczy tutaj słuchaczy bardzo agresywnymi okrzykami, godnymi Kurta Cobaina. Utwór to dobre zwieńczenie albumu.


Album "Rage Against The Machine" zmienił nieco moje zdanie na temat muzyki, a mam na myśli to, że poszerzył moje pojęcie o muzyce rockowej. Wniósł też dużo świeżości do muzyki, której słucham na co dzień. Zespół pokazał na co go stać, a wynika z tego, że na bardzo wiele. Wokalista klnie jak szewc, ale muszę przyznać, że ten element naprawdę tu pasuje. Z ich muzyki wylewa się energia, nie da się spokojnie siedzieć. Dla ich brzmienia charakterystyczny jest również bunt. Teksty nie są płytkie - najczęściej poruszają tematy polityczne. Treść robi jeszcze większe wrażenie, kiedy zostaje wykrzyczana przez de la Rochę. Ogólnie rzecz biorąc, album jest naprawdę imponujący i warty przesłuchania. Po tak mocnym debiucie z chęcią sięgnę po kolejne płyty zespołu.
Moja ocena: 10/10.