środa, 28 listopada 2012

Recenzja albumu Amy Winehouse "Back to Black"


01. Rehab
02. You Know I'm No Good
03. Me & Mr. Jones
04. Just Friends
05. Back To Black
06. Love Is A Losing Game
07. Tears Dry On Their Own
08. Wake Up Alone
09. Some Unholy War
10. He Can Only Hold Her

"Back to Black" [2006] to drugi krążek Amy Winehouse, w tym jej najpopularniejszy album. Płyta jest odzwierciedleniem najcięższego okresu w jej życiu, czyli tematem utworów jest w większości nieszczęśliwa miłość. To intrygujące, że od ludzi żyjących na krawędzi wychodzi najlepsza muzyka. "Back to Black" to 10 rewelacyjnych utworów, z czego każdy jest oryginalny i dopracowany. Nad płytą czuwali wieloletni producenci Amy, Mark Ronson i Salaam Remi.

Na początek zaserwowano słuchaczom Rehab - pierwszy singiel oraz najpopularniejszy utwór Amy. Chyba każdy to kojarzy i nic dziwnego, że numer jest powszechnie lubiany, bo jest naprawdę genialny. Cała piosenka od początku do końca jest świetna. Drugi singiel i zarazem drugi kawałek to You Know I'm No Good. Piosenka czaruje swoją atmosferą, a dla mnie jest wręcz magiczna. Ten tajemniczy klimat, jak ja to kocham! Amy brzmi tutaj świetnie, a piosenka jest moją ulubioną, chociaż tak naprawdę uwielbiam wszystkie. I nie mogę pominąć, że tekst do "You Know..." jest przecudowny. Następny numer to Me & Mr. Jones. Utwór ma bardzo retro brzmienie, przy czym jest dosyć pozytywny. Nic innego, jak tylko cudeńko. W tych czasach wykreować cokolwiek na retro, żeby dobrze brzmiało to nie lada wyzwanie. Czwórka to Just Friends. Tutaj również słychać "retro akcenty". Piosenka jest spokojna i delikatna i oczywiście jest kolejną perełką. Następnie mamy trzeci singiel i piosenkę tytułową, czyli Back To Black. Jest to melancholijna ballada rzecz jasna o nieszczęśliwej miłości. Na szczęście nie jest to pusta piosenka; Amy śpiewając, przekazuje emocje. Słuchając, czuje się rozpacz wiszącą w powietrzu. Kolejny utwór to Love Is A Losing Game, o tym, że miłość to przegrana gra. Piosenka jest delikatna i w niej również można wyczuć emocje w głosie wokalistki. Za to Tears Dry On Their Own jest bardzo żywiołowe i brzmi pozytywnie. Bardzo przyjemnie się tego słucha. Wake Up Alone to naprawdę piękny, ale dosyć smutny utwór. Uwielbiam ten kawałek, chociaż nieraz chce mi się przy nim płakać. Some Unholy War ma w sobie magię. Po pierwszym przesłuchaniu można tego w ogóle nie zapamiętać, ale dla mnie kawałek brzmi genialnie. Kocham to m.in. za ten trochę tajemniczy i lekko melancholijny klimat. Zwieńczeniem albumu jest utwór He Can Only Hold Her. Kawałek jest jednym z tych pozytywnych. Brzmi bardzo przyjemnie i podobają mi się tutaj chórki.

Reasumując, "Back to Black" to rewelacyjny i w każdym calu dopracowany album. Wszystkie utwory są autorstwa panny Winehouse, więc bez wątpienia są pełne emocji i uczuć, a wokal jest po prostu nie do opisania. Amy potrafiła dużo przekazać poprzez swoją muzykę. Na krążku znajdziemy żywiołowe piosenki, jak również ballady i retro brzmienia. Jej śmierć to naprawdę wielka tragedia, ale zawsze możemy znaleźć Amy w jej twórczości.
Moja ocena: 10/10. Polecam!


piątek, 16 listopada 2012

Recenzja albumu Guns N' Roses "Appetite For Destruction"


01. Welcome To The Jungle
02. It's So Easy
03. Nightrain
04. Out Ta Get Me
05. Mr. Brownstone
06. Paradise City
07. My Michelle
08. Think About You
09. Sweet Child O' Mine
10. You're Crazy
11. Anything Goes
12. Rocket Queen

Guns N' Roses to (moim zdaniem) jeden z najlepszych zespołów rockowych w historii. Zespół został założony w 1985 i działa do teraz, ale obecnie jego skład jest, hmm... beznadziejny. Z oryginalnego składu został tylko wokalista, Axl Rose. Bez Slasha i reszty Gunsi nie istnieją. Nie wiem, dlaczego jeszcze nie zakończyli swojej działalności, po co to jeszcze ciągnąć. Oczywiście zespół w starym składzie [Axl Rose (za którym nie przepadam) - wokal, Slash - gitara prowadząca, Izzy Stradlin (którego lubię najbardziej) - gitara rytmiczna, Duff McKagan - gitara basowa, Steven Adler - perkusja] należy do moich ulubionych.
"Appetite For Destruction" [1987] to ich debiutancki krążek. Niedawno miałam na niego fazę, chociaż już mi przeszło, ale płyta nadal bardzo mi się podoba. Debiuty nie zawsze są dobre, ale "Appetite..." lubię najbardziej z całej ich dyskografii, bo ma w sobie to coś, co wyróżnia Gunsów.

Album otwiera Welcome To The Jungle - naprawdę dobry utwór o świetnym brzmieniu. Już na wstępie słychać, że chłopaki są zgrani i wszyscy razem się dopełniają. Piosenka świetna na początku, jak i na końcu, nie wspominając o jej całej, 4-minutowej świetności. Każdy instrument brzmi tutaj na swój sposób najlepiej. Dodam, że głos Axl'a może wkurzać, chociaż jest dobry. Drugi numer to It's So Easy. Tutaj głos Axl'a jest godny pochwały, bo koleś się nie drze. Jego wokal brzmi tutaj naprawdę genialnie. Utwór, o dziwo, ma wolniejsze partie. Cały kawałek jest świetny. Nightrain - początek utworu jest doskonały... nie. Cały utwór jest doskonały (chociaż zwrotki podobają mi się bardziej niż refren). Pominę jeden kawałek i przejdę do następnego. Mr. Brownstone - utwór tak genialny, doskonały i niesamowity, że aż nie sposób opisać go słowami. Po prostu trzeba posłuchać. Wstęp do tej piosenki jest rewelacyjny, a sam kawałek to coś wspaniałego. Ten tekst, ta melodia - oba strasznie wpadają w ucho. Autorami piosenki są Izzy i Slash, za co można im tylko dziękować i gratulować.
***
Następny utwór to Paradise City. Kolejny rewelacyjny numer. Trwa 6 minut, ale przesłuchanie go to świetne zagospodarowanie czasu. Brzmienie gitary i perkusji na początku to czad. Zwrotki i (trochę lepszy) refren brzmią genialnie, a w solówce pod koniec Slash przeszedł samego siebie. Teraz pominę dwa numery i przejdę od razu do jednego z największych hiciorów, czyli Sweet Child O' Mine. Początek tej genialnej piosenki odegrany na gitarze jest bardzo charakterystyczny. Ogółem Slash daje tutaj dowód, że jest solowym wymiataczem. Ale reszta zespołu również daje czadu.

Podsumowując, "Appetite..." to świetny debiut i (moim zdaniem) najlepszy krążek Gunsów. Zaprezentowali swój własny styl i brzmienie, co jak najbardziej wyszło na dobre dla muzyki rockowej. Na krążku jest kilka numerów, które trochę się zlewają lub które lubię mniej (Out Ta Get Me, My Michelle), ale ogólnie albumem można się bardzo zadowolić. A co do zespołu, to strasznie mi szkoda, że oryginalny skład nie utrzymał się do teraz... Np. taki Izzy był przy zakładaniu Gunsów, a opuścił zespół pierwszy.
Moja ocena: 8,5/10.

piątek, 9 listopada 2012

Recenzja albumu Dionne Bromfield "Good For The Soul"


01. Yeah Right Feat. Diggy Simmons
02. Good For The Soul
03. Sweetest Thing
04. Foolin' Feat. Lil Twist
05. Too Soon To Call It Love
06. Ouch That Hurt
07. If That's The Way You Wanna Play
08. A Little Love
09. Time Will Tell
10. Get Over It
11. Remember Our Love
12. In Your Own World
13. Don't Make It True
14. Move A Little Faster
15. Spinnin' Feat. Tinchy Stryder

Chrześnica Amy Winehouse, Dionne Bromfield zadebiutowała swoją płytą "Introducing Dionne Bromfield" w wieku trzynastu lat, a będąc piętnastolatką wydała swój drugi profesjonalny album "Good For The Soul" [2011], o którym dzisiaj opowiem.

Piosenką otwierającą album jest Yeah Right, w której  Dionne towarzyszy Diggy Simmons. Przy pierwszym przesłuchiwaniu od razu zwróciłam uwagę na głos Dionne i muszę przyznać, że jak na młody wiek, wokal ma naprawdę dobry, chociaż czasem "młoda" zbytnio miałczy. Wracając do samej piosenki, podoba mi się, bo jest przyjemna w odbiorze. W drugiej połowie utworu wchodzi Diggy i zaczyna rapować. Ogólnie całkiem przyjemne połączenie, które pojawi się jeszcze nie raz na tym krążku - mam na myśli dosyć częste towarzystwo młodych, czarnoskórych raperów. Good For The Soul to delikatny i lekki kawałek, który dosyć mnie zaskoczył, bo nie spodziewałam się po Dionne takiego klimatu. Sweetest Thing jest poprawne. Taki zwykły popowy utwór. Foolin' jest drugim singlem z omawianej płyty. Tutaj Dionne towarzyszy Lil Twist. Piosenka zaczyna się od jednego z moich ulubionych soulowych bitów, a kiedy wchodzi Dionne, jej głos jest spokojny i delikatny. Podoba mi się, że przy refrenie słychać w tle sekcję dętą. Foolin' zawsze kojarzyło mi się z Yeah Right, ale to dwie zupełnie różne piosenki. Too Soon To Call It Love to spokojna i lekka piosenka z bardzo udanym, delikatnym refrenem. Ogółem przyjemny numer. W Ouch That Hurt zaskoczyła mnie solówka na gitarze, a sama piosenka jest zwykła. Uważam, że w If That's The Way You Wanna Play refren trochę kuleje, bo nie za bardzo pasuje do reszty, ale to tylko moja subiektywna opinia. A Little Love jest energiczne i pozytywne, ale jest zwyczajne, więc nie będę tego opisywać ze szczegółami. W Time Will Tell słychać lekki klimat reggae. Piosenka ogólnie udana; jest jedną z tych wyróżniających się na tym krążku. Get Over It, Remember Our Love, In Your Own World  i Don't Make It True nie zrobiły na mnie wrażenia, więc przejdę dalej. Move A Little Faster to energiczna i dosyć ciekawa piosenka. Podoba mi się, bo nie jest nijaka. Spinnin' z Tinchy'm Stryder'em wyszło naprawdę dobrze. W ogóle nie moje klimaty, ale nie potrafię tego nie lubić. Po prostu piosenka jest przyjemna, a Dionne i Tinchy dobrze razem brzmią.

Dionne jest jeszcze młoda, więc nie będę się czepiać jakichś niedociągnięć. Uważam, że Bromfield dobrze brzmi w towarzystwie raperów i na szczęście na płycie są trzy takie duety. "Good For The Soul" to przyjemna w odbiorze mieszanka popu i soulu. Utwory nie są wybitne i brakuje im trochę dojrzałości oraz własnego stylu Dionne, ale dojrzałość i wyrobienie stylu przyjdą z czasem. Kiedyś na pewno Bromfield znajdzie więcej inspiracji i dopracuje swoje brzmienie, a wtedy krążki będą wychodziły świetne.
Moja ocena: 6,5/10.

sobota, 3 listopada 2012

Recenzja albumu Florence + The Machine "Lungs"


01. Dog Days Are Over
02. Rabbit Heart (Raise It Up)
03. I'm Not Calling You A Liar
04. Howl
05. Kiss With A Fist
06. Girl With One Eye
07. Drumming Song
08. Between Two Lungs
09. Cosmic Love
10. My Boy Builds Coffins
11. Hurricane Drunk
12. Blinding
13. You've Got The Love

"Lungs" [2009] to debiutancki krążek indie-popowej grupy Florence + The Machine (Florence Welch [wokal] i grupka muzyków). Płyta została wielokrotnie wyróżniona: m.in. platynowa płyta w Wielkiej Brytanii i złota płyta w Australii. Krążek został wydany nakładem wytwórni Island Records, a jego produkcją zajęli się Paul Epworth, James Ford, Steve Mackey i Charlie Hugall.

Najpierw zajmę się singlami. Pierwszy z nich to Kiss With A Fist. Słychać tutaj wyraźnie gitarę elektryczną oraz perkusję i jest to dosyć przyjemna piosenka, ale kompletnie nie w stylu Florence. Drugi singiel to Dog Days Are Over. Piosenka jest niesamowita, świetna, genialna - mogłabym chwalić ją w nieskończoność. Najgenialniejszy jest refren, od którego nie można się uwolnić. Florence brzmi tutaj naprawdę świetnie. Kolejny singiel to Rabbit Heart (Raise It Up) - tu również refren jest najlepszy, chociaż na zwrotki nie narzekam. Prawdziwą Florence słyszymy właśnie w tego typu utworach. Czwarty singiel to Drumming Song. Piosenka nie jest zła, ale mi się nie podoba. Ostatni singiel to You've Got The Love. Piosenka jest pozytywna i świetnie brzmi.
I'm Not Calling You A LiarHowl i Cosmic Love nie pozostały w mojej pamięci na długo, ale utwory są bardzo przyzwoite. Dosyć przygnębiające Girl With One Eye bardzo mi się podoba, a pozytywne Between Two Lungs brzmi naprawdę fantastycznie. My Boy Builds Coffins przykuło moją uwagę swoim specyficznym tytułem. Utwór ma ciekawy tekst (bo istnieje raczej niewiele piosenek jest o chłopaku, który buduje trumny) i przyzwoitą melodię. Ogólnie piosenka przypadła mi do gustu. Hurricane Drunk i Blinding niczym specjalnym się nie wyróżniają, ale są po prostu utrzymane w stylu Florence + The Machine.

Do swojej muzyki Florence nie bała się dodać kilku niestandardowych instrumentów, jak harfa czy różnorodne instrumenty perkusyjne. Aktualnie tego typu dodatki mogą być ryzykowne, bo nie wszyscy odbiorcy są w stanie polubić tego typu brzmienie, które wykracza poza normy dzisiejszego popu.

Grupa Florence + The Machine stworzyła na "Lungs" naprawdę specyficzne brzmienie i wykreowała swój klimat. Ich muzyka posiada własną magię. Głos Florence jest niesamowity i brzmi genialnie. Jestem pewna, że ich twórczość zachwyci wymagających słuchaczy.
Moja ocena: 9/10.