czwartek, 9 stycznia 2014

Recenzja EP-ki Lany Del Rey "Paradise"


01. Ride
02. American
03. Cola
04. Body Electric
05. Blue Velvet
06. Gods & Monsters
07. Yayo
08. Bel Air

Lana Del Rey od początku swojej kariery potrafiła zrobić wokół siebie dużo szumu. Było o niej głośno raz za sprawą jakiegoś skandalu, drugim razem z powodu wspaniałego utworu. Kiedy wydała album "Born To Die", w muzycznym świecie zawrzało. Wszyscy, w tym ja, byli zachwyceni jej głosem, jej muzyką, nią samą. Ludzie chcieli więcej. Tym właśnie sposobem pod koniec 2012 roku światło dzienne ujrzał minialbum zatytułowany "Paradise".

Na początek zaserwowano słuchaczom nieco melancholijny, ale piękny utwór Ride, który brzmieniowo nie odbiega od kompozycji zaprezentowanych na "Born To Die". Oprócz samego utworu warto zapoznać się z ciekawym teledyskiem. Kolejny utwór, American, to delikatna kompozycja, w której trochę przeszkadza mi refren. Całość doceniłam dopiero po kilku przesłuchaniach. Cola to jeden z moich faworytów na "Paradise". Utwór jest zmysłowy, tajemniczy, o nieco niepokojącym klimacie. I gdyby nie to, że jestem nim tak oczarowana, może zwróciłabym większą uwagę na kontrowersyjny tekst. Pod koniec Elizabeth daje całkiem niezły popis swoich możliwości wokalnych, co jeszcze podnosi wartość nagrania. Body Electric to kolejny wspaniały utwór, który budzi we mnie mnóstwo emocji i jeszcze mocniej wpływa na wyobraźnię. To właśnie lubię w muzyce Lany. Oprócz ciekawego tekstu piosenka wyróżnia się niepokojącą, tajemniczą melodią i hipnotyzującym wokalem. Blue Velvet to cover znanego utworu z lat 50., który został nagrany przez Lanę na potrzeby reklamy jesiennej kolekcji H&M. Gods & Monsters to najcięższa piosenka wokalistki. Dlatego właśnie warto zwrócić uwagę na łagodzące dźwięki harfy i partie smyczków. Yayo to podrasowana kompozycja z repertuaru Del Rey, kiedy występowała pod pseudonimem Lizzy Grant. Utwór jest najdłuższy (5 minut), mimo to jest jednym z ciekawszych, bo jako jedyny został wykonany akustycznie. Wokal Lany brzmi bardzo zmysłowo, a idealnym dopełnieniem jest jazzowy podkład. EP-kę wieńczy podniosła ballada Bel Air, utwór o przejmującym, wręcz baśniowym brzmieniu.

Lana po raz kolejny uraczyła nas zbiorem kilku bardzo nastrojowych kompozycji. Wielkim plusem jej muzyki jest jej niski, zmysłowy wokal, który potrafi świetnie wykorzystać i zaczarować słuchacza. Utwory zawarte na "Paradise" wzbudzają emocje i poruszają wyobraźnię, przez co nie sposób się od nich oderwać, a tym bardziej o nich zapomnieć. Lanie nie zostało nic innego, jak tylko wydać kolejny album, na który czekam z niecierpliwością.
Moja ocena: 7/10.