czwartek, 30 sierpnia 2012

Recenzja albumu Rihanny "Loud"


01. S&M
02. What's My Name? Feat. Drake
03. Cheers (Drink To That)
04. Fading
05. Only Girl (In The World)
06. California King Bed
07. Man Down
08. Raining Men Feat. Nicki Minaj
09. Complicated
10. Skin
11. Love The Way You Lie (Part II) Feat. Eminem

"Loud" to piąty krążek barbadoskiej piosenkarki. To co tworzy Rihanna to nie moje klimaty, ale poprzedni album był całkiem ok. Dużym plusem jest głos wokalistki, bo nie jest taki pospolity jak np. u Britney Spears.

Pierwszym kawałkiem na płycie jest S&M. Piosenka nie przypadła mi do gustu, a wręcz trudno mi się jej słucha. Ten tekst mnie dobija i zdecydowanie za dużo w nim Come on, come on, Na na na - taki plastik. Jeśli ktoś lubi sobie potańczyć to S&M jest ok, ale tak żeby tego normalnie słuchać to słabo. Dwójka to What's My Name?, gdzie Rihannie towarzyszy Drake. Uważam to za udany duet. Całkiem przyjemnie się ich słucha, kawałek ma pozytywne brzmienie. Cheers (Drink To That) zalicza się do spokojniejszych piosenek na "Loud". Taka dosyć lekka. W Fading nie zauważyłam niczego szczególnego. Nie wyróżnia się. Za to Only Girl (In The World) jest moją ulubioną piosenką na tym krążku. Ma ten popowy bit, ale ma też melodię, która odróżnia ten kawałek od innych. California King Bed jest najwolniejsze, najspokojniejsze i chyba najprzyjemniejsze dla ucha. Piosenka Man Down osiągnęła afroamerykańskie brzmienie i ogólnie dobrze wyszło. Raining Men to duet z Nicki Minaj. Żwawy kawałek. Nie przepadam za Nicki Minaj, bo jest żywym kolorowym plastikiem, ale tutaj pasuje. Complicated i Skin nie mają w sobie niczego specjalnego, a po przesłuchaniu płyty zapewne od razu się o nich zapomni. Love The Way You Lie (Part II) jest prawie takie samo jak Love The Way You Lie Part I, tylko w II jest więcej Rihanny niż Eminema.

Słuchając "Loud" nie odczuwałam jakichkolwiek emocji, ale się tego spodziewałam, bo jakie emocje może wzbudzić tego typu pop? Może tylko wpaść w ucho na jakiś czas. Dużym plusem jest wokal Rihanny, bo nie jest nudno, chociaż zależy też od piosenki.
Moja ocena: 6/10.

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Recenzja albumu Adele "21"


01. Rolling In The Deep
02. Rumour Has It
03. Turning Tables
04. Don't You Remember
05. Set Fire To The Rain
06. He Won't Go
07. Take It All
08. I'll Be Waiting
09. One And Only
10. Lovesong
11. Someone Like You
Bonus Tracks
12. If It Hadn't Been For Love
13. Hiding My Heart

W zeszłym roku po raz pierwszy usłyszałam Adele. Od razu spodobał mi się jej głos, więc postanowiłam zapoznać się z "21". Zeszłoroczny album różni się od debiutu - jest raczej lepszy.

Większość słuchaczy zna Adele z Rolling In The Deep, gdzie artystka dobrze prezentuje swoje możliwości wokalne. Też to bardzo lubię, ale nie polecam słuchać tego w kółko, bo szybko się znudzi. Kiedy pierwszy raz słuchałam "21" Rumour Has It szczególnie zapadło mi w pamięć. Zauważyłam w tym kawałku coś szczególnego, coś co odróżnia go od reszty piosenek. Turning Tables nie przypadło mi do gustu. Dla mnie trochę zbyt dołujące. Przy Don't You Remember można się zrelaksować. Uwielbiam Set Fire To The Rain - jest jedną z bardziej wyrazistych piosenek na "21"; refren wpada w ucho. He Won't Go też jest wyraziste, jedno z moich ulubionych. Take It All jest wolniejsze od poprzednich utworów. Oprócz Adele słyszymy tylko fortepian i chórki. I'll Be Waiting zalicza się do moich ulubionych. Jest dosyć żywiołowe i przyjemnie się tego słucha. Przy One And Only można się zrelaksować; bardzo przyjemny kawałek. Lovesong to cover zespołu The Cure [oryginał]. Wolna, spokojna i przyjemna piosenka, chociaż zależy od gustu słuchacza. Mi tam się bardzo podoba. I kolejny hit, czyli Someone Like You, który również jest przyjemnym utworem. 12 i 13 to bonusowe ścieżki; If It Hadn't Been For Love to dość żwawa, jak na ten krążek, piosenka. Hiding My Heart jest wolne i nie wyróżnia się niczym specjalnym.

Podsumowując, "21" podoba mi się bardziej niż debiut. Można się przy tym krążku zrelaksować i gwarantuję, że przesłuchanie nie będzie stratą czasu. Polecam szczególnie Rumour Has It, Set Fire To The Rain, I'll Be Waiting, Lovesong i Someone Like You.
Moja ocena: 9/10.



niedziela, 26 sierpnia 2012

Recenzja albumu Nirvany "Nevermind"



01. Smells Like Teen Spirit
02. In Bloom
03. Come As You Are
04. Breed
05. Lithium
06. Polly
07. Territorial Pissings
08. Drain You
09. Lounge Act
10. Stay Away
11. On A Plain
12. Something In The Way

Wszyscy chyba znają legendarną Nirvanę. "Nevermind" (1991)  to druga płyta zespołu, która przyniosła najwięcej rozgłosu i sławy. Muzyka Nirvany jest ogólnie dość ciężka i głośna, ale nie brak temu wszystkiemu melodii.

Pierwszy utwór to Smells Like Teen Spirit - najbardziej znana piosenka Nirvany. Ma dobre brzmienie, ale jeśli chodzi o słuchaczy, to jest pospolita. Niektórzy uważają się za fanów tego zespołu, znając tylko Teen Spirit, a ja tego nie popieram. Dwójka to In Bloom - na początku Kurt spokojnie śpiewa, a zaraz potem śpiew przeradza się w krzyk. Taki schemat (zwrotka - śpiew, refren - krzyk) jest typowy dla Nirvany. Potem mamy Come As You Are - chyba mój ulubiony kawałek z "Nevermind". Najpierw słyszymy bas, co jest miłym początkiem. Wokal - tutaj Kurt nie krzyczy aż tak bardzo, ale dobrze słychać jego chropowaty głos. Tekst piosenki zachwyca mnie swoją prostotą, bardzo mi się podoba. Czwórka to Breed - jest głośniejsza i szybsza od poprzedniej. Tutaj najbardziej podoba mi się refren. Następny utwór to Lithium - początek jest spokojny, zaczyna się słowami: I'm so happy, 'Cause today I found my friends, They're in my head (PL: Jestem tak szczęśliwy, Bo znalazłem moich przyjaciół, Są w mojej głowie). I pomiędzy spokojnie zaśpiewanymi zwrotkami słyszymy wrzask. Polly to niezwykle spokojna piosenka. Słyszymy tylko wokal i gitarę. Ma własną magię. Territorial Pissings - piosenka prawie w całości wykrzyczana; szybka i głośna. Drain You - utwór trochę wolniejszy od poprzedniego, Kurt już tak bardzo nie wrzeszczy. Dziewiątka to Lounge Act - przyjemna piosenka, również głośna, też ma swój klimat. Stay Away to szybki utwór; zwrotki są zaśpiewane, a refren wykrzyczany. On A Plain - jedna z klasycznych piosenek Nirvany. Ostatnie na krążku jest Something In The Way - Kurt napisał ten utwór będąc bezdomnym (był taki krótki okres w jego życiu). Piosenka bardzo mi się podoba; jest naprawdę spokojna.

Wokalista i gitarzysta Kurt Cobain (1967-1994 +) jest przykładem prawdziwego artysty. Jego piosenki są naprawdę szczere, z głębi serca. Basista Krist Novoselic jest świetny, a Dave Grohl jest najlepszym perkusistą, jakiego miała Nirvana. "Nevermind" to głośny, dosyć szybki album, który był odzwierciedleniem uczuć młodzieży lat 90 z problemami. Owa młodzież znalazła zrozumienie w muzyce Kurta, który również przeżył piekło będąc nastolatkiem.
Moja ocena: 10/10. Polecam!



piątek, 24 sierpnia 2012

Recenzja albumu Dido "Life For Rent"


01. White Flag
02. Stoned
03. Life for Rent
04. Mary's in India
05. See You When You're 40
06. Don't Leave Home
07. Who Makes You Feel
08. Sand in My Shoes
09. Do You Have a Little Time
10. This Land Is Mine
11. See the Sun

Brytyjska wokalistka Dido zyskała sławę dzięki singlowi "Thank You" [2001] z jej pierwszego albumu, "No Angel". Potem w szybkim tempie jej kariera stawała się coraz bardziej owocna - nagrała utwory do kliku filmów, a zaraz potem wydała drugą płytę - "Life For Rent" [2003]. Krążek jakiś czas temu wpadł i w ręce i od tamtej pory nie mogę się od niego oderwać.

Album otwiera utwór White Flag - jest to dobry początek, lekka i przyjemna piosenka. Nagranie dobrze odzwierciedla klimat płyty. Muszę dodać, że Dido ma miły, wręcz kojący głos. Następny utwór to Stoned. Jest szybszy od poprzedniego. Na początku słyszymy mocniejszy beat, ale to niczego nie zmienia, bo piosenka i tak jest lekka. Trójka to Life For Rent, tytułowy utwór. Zaczyna się, trwa i kończy spokojnie. Wokal i fortepian, potem gitara akustyczna i za chwilę wchodzi perkusja. Utwór jest bardzo chwytliwy. Mary's in India to kolejna spokojna i przyjemna piosenka. See You When You're 40 rozpoczyna delikatny beat. Utwór nie różni się od innych - jest tak samo subtelny. Następny utwór to Don't Leave HomeDido ma tu wyrazisty, choć nadal łagodny głos. Refren piosenki wpada w ucho. Siódemka to Who Makes You Feel. Zaczyna się trochę inaczej niż poprzednie utwory. Ogólnie bardzo mi się podoba i tutaj refren również wpada w ucho. I nadszedł czas na piosenkę, za którą szalałam najbardziej, czyli Sand in My Shoes. Z całej płyty właśnie ten utwór najbardziej przypadł mi do gustu. Powiedziałabym, że jest jednym z szybszych. Dziewiątka to Do You Have a Little Time. Raczej nie jest wesołą piosenką, chociaż też można się przy niej zrelaksować. Następnie mamy This Land Is Mine - zaczyna się bardzo pozytywnie. Cała piosenka jest przyjemna i lekka. Album kończy pięciominutowe See the Sun. Na płycie jest również ukryty utwór, Closer, poprzedzany dwuminutową ciszą.

Recenzja nie wyszła dokładnie tak, jak chciałam, ale grunt, że coś wyskrobałam. Wiem, że wiele razy przy opisach tych piosenek użyłam słów "przyjemny", "lekki", "spokojny", "delikatny", ale uważam, że to najlepsze słowa, żeby określić ten album. Dodam jeszcze, że jest klimatyczny i można się przy nim zrelaksować. Głos Dido jest delikatny, ale wyrazisty, co jest świetnym dopełnieniem.
Moja ocena: 8/10. Polecam!
***

czwartek, 9 sierpnia 2012

Recenzja albumu Red Hot Chili Peppers "By The Way"


01. By the Way
02. Universally Speaking
03. This Is the Place
04. Dosed
05. Don't Forget Me
06. The Zephyr Song
07. Can't Stop
08. I Could Die for You
09. Midnight
10. Throw Away Your Television
11. Cabron
12. Tear
13. On Mercury
14. Minor Thing
15. Warm Tape
16. Venice Queen

Nie mogę nie napisać o płycie, która od jakiegoś czasu trzyma mnie przy życiu. Jedną z takich płyt jest "By The Way" [2002]. Jest to ósmy album studyjny Red Hot Chili Peppers, których ubóstwiam. Każdy album tego zespołu wyróżnia się czymś innym, ale jednocześnie ma TO COŚ co jest charakterystyczne dla tej grupy. Do ich muzyki mam wielki sentyment, więc nie obiecuję, że recenzja będzie w 100% obiektywna.

By The Way to pierwsza i jedna z najlepszych piosenek. Słyszymy w niej anielski głos Anthony'ego Kiedisa, solidny bit, bas i gitarę. Tutaj każdy członek zespołu pokazał, że ma dużo do zaoferowania. Piosenka ma w sobie magię. Drugim utworem jest Universally Speaking. Brzmi pozytywnie, choć moim zdaniem utwór ma niewykorzystany potencjał. Potem mamy This Is The Place, które ma w sobie coś niezwykłego, wręcz hipnotyzującego. Jak najbardziej zalicza się do moich ulubionych. Czwarte na liście jest delikatne Dosed. Zawsze się przy tym wzruszam. Następnie mamy Don't Forget Me, które również budzi we mnie wiele emocji. Genialna perkusja, gitara, bas i głos Anthony'ego, od którego nie mogę się oderwać. Szóstym kawałkiem jest The Zephyr Song - lekki, przyjemny i porywający utwór. Perkusja, gitara, bas - wszyscy pokazali klasę, jak również pan Kiedis. Wokalista dobrze wykorzystał tu swój głos. Potem mamy Can't Stop, gdzie wokal jest wykorzystany na dwa sposoby, bo zwrotki nie są do końca śpiewane, przez co piosenka brzmi genialnie i jest jedną z moich ulubionych w całej twórczości zespołu. Zaczyna się od werbla i gitary, potem wchodzi Anthony oraz Flea z basem. Piosenka jest przyjemną rymowanką, a teledysk prześmieszny:


W utworze słyszymy charakterystyczne chórki gitarzysty, Johna Frusciante. Po prostu trzeba to usłyszeć. Ósmym utworem jest I Could Die for You. Co tu dużo mówić - lekka piosenka o życiu. Midnight to również jeden z moich ulubionych kawałków. Jest dosyć lekki, ale porusza wyobraźnię. Ogółem bardzo dobre nagranie. Dziesiątka to Throw Away Your Television. Bardzo dynamiczny kawałek. Piosenka jest bardzo chwytliwa i również ma to coś. Takie klasyczne Red Hot Chili Peppers. Jedenastka to Cabron. Wesoła i lekka piosenka. Jest w niej użyta gitara akustyczna zamiast elektrycznej. Potem mamy Tear - jedna z wolniejszych piosenek. Zawsze się przy niej wzruszam, mimo to jest przyjemna i lekka. Trzynastka to On Mercury - ma dosyć szybkie tempo; należy do mniej przeze mnie lubianych. Następnie mamy Minor Thing - przyjemny, pozytywny utwór. Są w niej elementy rymowanki, typowe dla RHCP. Warm Tape zaczyna się dość śmiesznie, ale potem refren prostuje. Piosenka ogólnie przyjemna. Płytę kończy sześciominutowe Venice Queen. Początek jest spokojny, potem się rozkręca, przy czym wpada w ucho.

"By The Way" to album, który znam na wylot. Jest genialny. Większość utworów jest bardzo lekka jak na Red Hot Chili Peppers, ale oczywiście nie znaczy to, że nie potrafią się w tym odnaleźć. To czterej świetni muzycy: Anthony Kiedis z niesamowitym talentem lirycznym, i najważniejsze, z głosem, którego nie sposób opisać słowami, Chad Smith, który z bębnów potrafi wydobyć coś więcej niż tylko rytm, Flea, bóg basu i John Frusciante, bóg gitary. Mają unikalny styl grania, dzięki czemu łatwo ich rozpoznać. Zdaję sobie sprawę, że recenzja może nie być dobra, bo poniosły mnie emocje... Cóż, kocham Red Hotów i nic na to nie poradzę :)
Ten album oceniam 9/10. Serdecznie polecam!
***

czwartek, 2 sierpnia 2012

Recenzja albumu Caro Emerald "Deleted Scenes from the Cutting Room Floor"


01. That Man
02. Just One Dance
03. Riviera Life
04. Back It Up
05. The Other Woman
06. Absolutely Me
07. You Don't Love Me
08. Dr. Wanna Do
09. Stuck
10. I Know That He's Mine
11. A Night like This
12. The Lipstick on His Collar

Pierwszą piosenką Caro Emerald, którą usłyszałam i od razu polubiłam była A Night like This. Postanowiłam bliżej poznać holenderską wokalistkę. Sięgnęłam po "Deleted Scenes from the Cutting Room Floor" [2010] i... zakochałam się w tym albumie.

That Man obrazuje nam, co możemy znaleźć na tym krążku. Jak dla mnie zaczyna się bardzo zachęcająco. Słyszymy klawisze, delikatną perkusję i sekcję dętą, co razem daje bardzo retro brzmienie. Słuchając refrenu - kiedy zamknę oczy - mam wrażenie, jakbym była w starym, czarno-białym filmie. Melodia aż porywa do tańca lub chociaż tupania. Melodia Just One Dance podchodząca pod tango, szybko potrafi wpaść do głowy i już nie wylecieć. Kolejny wyrazisty utwór przenoszący w przeszłość. Riviera Life - zaczyna się od skrzypiec, a potem słyszymy hiszpański, latynoski rytm. Nagranie jest bardziej pozytywne od poprzednich. W Back It Up na pierwszy plan jest wysunięty głos Caro i klubowy beat, w tle słychać subtelny saksofon. Utwór jest dosyć dynamiczny, co jeszcze potęguje jego urodę. The Other Woman - tu również słyszymy zgrabną mieszankę wyrazistego beatu i delikatnego, kobiecego głosu Caro. Na dalszym planie słychać sekcję dętą, gitarę, gdzieniegdzie skrzypce. Absolutely Me jest dynamiczną piosenką. Oczywiście nieodłączną częścią jest bardzo wyrazista gra sekcjai dętej i perkusji. Kawałek jest niesamowicie chwytliwy. You Don't Love Me - swingowa melodia, głos Caro płynący jakby ze starego gramofonu. Właśnie to kocham w muzyce pani Emerald! Niewielu muzykom z XXI w. udaje się dobrze zagrać przedwojenny swing. I za to należą się gratulacje za aranżację i wykonanie dla całej ekipy CaroDr. Wanna Do - żwawy, chwytliwy, pozytywny utwór. To by było na tyle. Stuck również ma szybkie tempo. Tu, tak jak w większości piosenek, Caro osiągnęła zgrabną mieszankę retro z klubowym beatem. I Know That He's Mine - zaczyna się dramatycznie, bardzo filmowo. Potem dochodzi leniwy, ale wyrazisty beat, i wokal (z gramofonowym efektem, który tak bardzo lubię). Należą się duże brawa za aranżację, po prostu nic dodać nic ująć. Przebojowe A Night like This czaruje swoją chwytliwą melodią. Wszystkie instrumenty idealnie się tutaj dopełniają. I trzeba oczywiście wspomnieć o bardzo udanych chórkach. Zwieńczeniem albumu jest mocne The Lipstick on His Collar. Wspaniałym dodatkiem są tutaj wstawki smyczków w tle.

"Deleted Scenes from the Cutting Room Floor" to debiutancki album pani Emerald. Czasami, a nawet bardzo często, pierwsze krążki nie są najlepsze, ale Caro dobrze wykorzystała swoje umiejętności. Wraz z kolegami z zespołu i producentami osiągnęła zgrabne połączenie retro brzmienia, które tak uwielbiam, z klubowym beatem, który czyni cuda, kiedy się go nie nadużywa. Muzyka zawarta na krążku porywa swoją melodią i rytmem, dlatego ode mnie dostaje 9/10. Polecam!