piątek, 22 lutego 2013

Recenzja albumu Jessie J "Who You Are"


01. Price Tag Feat. B.o.B
02. Nobody's Perfect
03. Abracadabra
04. Big White Room (Live)
05. Casualty Of Love
06. Rainbow
07. Who's Laughing Now
08. Do It Like A Dude
09. Mamma Knows Best
10. L.O.V.E.
11. Stand Up
12. I Need This
13. Who You Are

Jessie J, a właściwie Jessica Ellen Cornish, to brytyjska wokalistka, która swoją karierę zaczęła od pisania tekstów piosenek dla Justina Timberlake'a, Alicii Keys i Christiny Aguilery. Potem związała się z kilkoma wytwórniami i postanowiła wydać swój własny album. Nad debiutanckim krążkiem, "Who You Are" [2011], pracowała przez sześć lat. Tą właśnie płytę dzisiaj zrecenzuję. Ciekawe, czy sześcioletnia praca przyniosła dobry efekt...

Album otwiera singlowe Price Tag, gdzie do Jessie dołączył B.o.B. Piosenka jest bardzo chwytliwa, ale nie jest tak tandetna, jaka może się wydawać. Mówi o tym, że "pieniądze szczęścia nie dają". Cóż, cały tekst nie jest taki znowu bezsensowny. Po Price Tag chciało mi się słuchać dalej. Druga piosenka i kolejny singiel to Nobody's Perfect. Kawałek nie przypadł mi do gustu, może dlatego, że niczym się nie wyróżnia. Zwykły (zbyt przeciętny) popowy numer. Kolejny utwór to Abracadabra. To również można nazwać przeciętną popową piosenką, jednak jest bardzo przyjemna w odbiorze. Następnie mamy utwór Big White Room, który został umieszczony na płycie w wersji live. Fajny pomysł, ale utwór niczym mnie nie olśnił. Zwyczajna, można powiedzieć nijaka melodia, z gitarą akustyczną w tle. Może i słychać tu możliwości wokalne Jessie, ale utwór wyróżnia się na tle reszty tylko tym, że jest w wersji live. Następny utwór to podchodzące pod soul Casualty Of Love. Brzmienie piosenki zupełnie różni się od poprzednich czterech numerów. Słychać tutaj w tle fortepian, a pod koniec pojawiają się ciche chórki, co sprawia, że piosenka brzmi dość delikatnie. Nie znaczy to, że źle. Jest całkiem dobra. Kolejny numer, czyli Rainbow jest pół-rapowany. Właściwie niczym specjalnym się nie wyróżnia. Jeden z uciążliwych dla ucha wypełniaczy. Zaraz potem mamy jeden z singli, czyli przebojowe Who's Laughing Now. Piosenka jest niezwykle chwytliwa i jednocześnie da się jej słuchać (nie jak Kesha ;p). W pozytywnym sensie wyróżnia się spośród reszty. Następny utwór, również singiel, to Do It Like A Dude. Piosenka została napisana przez Jessie dla Rihanny, ale autorka postanowiła ją sobie zostawić. Utwór jest co najmniej dziwny. Wyobrażam sobie go w ustach Rihanny i uważam, że o wiele lepiej brzmiałby w wykonaniu barbadoski. Piosenka kojarzy mi się z czarnoskórym raperem i w ogóle nie pasuje mi do JessieDo It Like A Dude razem z Price Tag jest najważniejszym singlem i na pierwszym miejscu promuje płytę, co uważam za totalną pomyłkę. Skończę tutaj opisywanie utworów i przejdę do podsumowania.


Album "Who You Are" jest typowo popowy. Ma wszystko, czego potrzeba, by osiągnąć komercyjny sukces. Ale czy krążek jest wartościowy? Cóż, nie wniósł niczego do mojego życia ani nie zmienił moich poglądów na muzykę. Ogólnie słuchało się przyjemnie, ale uważam, że "Who You Are" to jednorazowa płyta. Kilka razy się przesłucha i dość szybko się nudzi. Kiepski wynik biorąc pod uwagę, że krążek był przygotowywany przez sześć lat...
Moja ocena: 6.5/10.

czwartek, 21 lutego 2013

"What a Wonderful World"

Zapewne wszyscy dobrze znają ponadczasowy utwór "What a Wonderful World". Jako pierwszy wykonywał go Louis Armstrong, więc można powiedzieć, że jego wersja jest oryginałem (chociaż z drugiej strony każda interpretacja jest na swój sposób oryginałem). Piosenka została napisana specjalnie dla Armstronga przez Boba Thiele i George'a Davida Weissa. Tym dwóm panom należą się gratulacje za tak wspaniały utwór.
W latach swojego powstania, czyli w latach 60-tych piosenka ta nie stała się popularna w USA, chociaż miała na celu zmieniać społeczeństwo właśnie tam. Za to zyskała pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów.
Po jakimś czasie utwór zaczął ponownie zyskiwać popularność, a wtedy zaczęto często wykorzystywać go w ścieżkach dźwiękowych do filmów oraz coverować. W dzisiejszej notce chcę skupić się głównie na coverach.

"What a Wonderful World" w różnych wykonaniach (wybrałam te najciekawsze):

- Louis Armstrong [oryginał]



wtorek, 12 lutego 2013

Recenzja albumu LMFAO "Sorry for Party Rocking"


01. Rock The Beat II
02. Sorry For Party Rocking
03. Party Rock Anthem Feat. Lauren Bennett & GoonRock
04. Sexy And I Know It
05. Champagne Showers Feat. Natalia Kills
06. One Day
07. Take It To The Hole Feat. Busta Rhymes
08. Best Night Feat. will.i.am, GoonRock & Eva Simons
09. All Night Long Feat. Lisa
10. With You

Myślę, że wszyscy kojarzą LMFAO, ale tak dla przypomnienia dodam, że duet ten tworzą Redfoo i jego kuzyn, SkyBlu. LMFAO powstało w 2007 roku, a debiutancki krążek wydali w 2009. Dzisiaj opowiem o ich drugim albumie, czyli "Sorry for Party Rocking" [2011], dzięki któremu duet zyskał międzynarodową sławę. Dodam jeszcze, że kuzyni określili styl swojej muzyki "imprezowym rockiem". Jak na moje oko, z rockiem nie ma to nic wspólnego.

Album otwiera intro Rock The Beat II - muszę przyznać, że LMFAO "do twarzy" jest z tak uderzającą ilością elektroniki. Następnie mamy jeden z czterech singli, czyli Sorry For Party Rocking. Jest to jeden z najbardziej znanych i najbardziej rozpoznawalnych utworów duetu. Spełnia swoją rolę, czyli zachęca do dalszego przesłuchiwania płyty. Trójka to kolejny singiel i kolejny hit - Party Rock Anthem. Tutaj kuzynom towarzyszyli w studio Lauren Bennett i ich producent, GoonRock. Piosenka jest niezwykle chwytliwa i nawet mi, która bawi się w ogóle nie w tych klimatach, słuchanie jej sprawia przyjemność. Kolejny utwór to Sexy And I Know It - swego czasu kawałek zakotwiczył się w mózgach milionów ludzi. Jestem pewna, że duża część społeczeństwa miała taki moment, kiedy Sexy And I Know It uparcie siedziało w głowie. Cóż, piosenka jest bardzo chwytliwa, więc nie można było przejść koło niej obojętnie. Piąty kawałek i ostatni singiel to Champagne Showers, w którym do LMFAO dołączyła Natalia Kills. I znów piosenka, od której nie można się uwolnić ;). Szczerze, nie przepadam za muzyką, gdzie elektronika jest daniem głównym, ale LMFAO to zdecydowanie wyjątek. Tutaj w dużej mierze elektronika sprawia, że duet ma własny styl. A wyróżnianie się to moim zdaniem też ważna sprawa. Poza singlami następne, co wpadło mi w ucho to Take It To The Hole. Zwróciłam na to uwagę m.in. dlatego, że refren to ciągłe powtarzanie zdania "Take It To The Hole", ale też ze względu na "wciągającą", elektroniczną melodię w tle. Cóż, bardzo chwytliwe. Tutaj skończę opisywanie utworów i przejdę od razu do podsumowania.

Ogólnie "Sorry for Party Rocking" to udana płyta. Nie wniosła do mojego życia czegoś niezwykłego, ale dobrze się przy niej bawiłam. LMFAO wykreowali swój własny styl, a ich muzyce nie można odmówić przebojowości. Obawiam się jednak, że omawiany dzisiaj krążek nadaję się tylko na imprezy itp. No ale taka muzyka też jest światu potrzebna, a Redfoo i SkyBlu dobrze się w tych klimatach poruszają, więc efekt jest pozytywny.
Moja ocena: 6/10.