01. Ride
02. American
03. Cola
04. Body Electric
05. Blue Velvet
06. Gods & Monsters
07. Yayo
08. Bel Air
Lana Del Rey od początku swojej kariery potrafiła zrobić wokół siebie dużo szumu. Było o niej głośno raz za sprawą jakiegoś skandalu, drugim razem z powodu wspaniałego utworu. Kiedy wydała album "Born To Die", w muzycznym świecie zawrzało. Wszyscy, w tym ja, byli zachwyceni jej głosem, jej muzyką, nią samą. Ludzie chcieli więcej. Tym właśnie sposobem pod koniec 2012 roku światło dzienne ujrzał minialbum zatytułowany "Paradise".
Na początek zaserwowano słuchaczom nieco melancholijny, ale piękny utwór Ride, który brzmieniowo nie odbiega od kompozycji zaprezentowanych na "Born To Die". Oprócz samego utworu warto zapoznać się z ciekawym teledyskiem. Kolejny utwór, American, to delikatna kompozycja, w której trochę przeszkadza mi refren. Całość doceniłam dopiero po kilku przesłuchaniach. Cola to jeden z moich faworytów na "Paradise". Utwór jest zmysłowy, tajemniczy, o nieco niepokojącym klimacie. I gdyby nie to, że jestem nim tak oczarowana, może zwróciłabym większą uwagę na kontrowersyjny tekst. Pod koniec Elizabeth daje całkiem niezły popis swoich możliwości wokalnych, co jeszcze podnosi wartość nagrania. Body Electric to kolejny wspaniały utwór, który budzi we mnie mnóstwo emocji i jeszcze mocniej wpływa na wyobraźnię. To właśnie lubię w muzyce Lany. Oprócz ciekawego tekstu piosenka wyróżnia się niepokojącą, tajemniczą melodią i hipnotyzującym wokalem. Blue Velvet to cover znanego utworu z lat 50., który został nagrany przez Lanę na potrzeby reklamy jesiennej kolekcji H&M. Gods & Monsters to najcięższa piosenka wokalistki. Dlatego właśnie warto zwrócić uwagę na łagodzące dźwięki harfy i partie smyczków. Yayo to podrasowana kompozycja z repertuaru Del Rey, kiedy występowała pod pseudonimem Lizzy Grant. Utwór jest najdłuższy (5 minut), mimo to jest jednym z ciekawszych, bo jako jedyny został wykonany akustycznie. Wokal Lany brzmi bardzo zmysłowo, a idealnym dopełnieniem jest jazzowy podkład. EP-kę wieńczy podniosła ballada Bel Air, utwór o przejmującym, wręcz baśniowym brzmieniu.
Lana po raz kolejny uraczyła nas zbiorem kilku bardzo nastrojowych kompozycji. Wielkim plusem jej muzyki jest jej niski, zmysłowy wokal, który potrafi świetnie wykorzystać i zaczarować słuchacza. Utwory zawarte na "Paradise" wzbudzają emocje i poruszają wyobraźnię, przez co nie sposób się od nich oderwać, a tym bardziej o nich zapomnieć. Lanie nie zostało nic innego, jak tylko wydać kolejny album, na który czekam z niecierpliwością.
Moja ocena: 7/10.
Lana po raz kolejny uraczyła nas zbiorem kilku bardzo nastrojowych kompozycji. Wielkim plusem jej muzyki jest jej niski, zmysłowy wokal, który potrafi świetnie wykorzystać i zaczarować słuchacza. Utwory zawarte na "Paradise" wzbudzają emocje i poruszają wyobraźnię, przez co nie sposób się od nich oderwać, a tym bardziej o nich zapomnieć. Lanie nie zostało nic innego, jak tylko wydać kolejny album, na który czekam z niecierpliwością.
Moja ocena: 7/10.
Gdyby nie ta EP'ka to nie sięgnąłbym po cały repertuar Lany (czyli wcale bym jej nie słuchał). A wszystko jest takie piękne ;____; Czekam na nowe wydawnictwo, które ma się ukazać w tym roku (przynajmniej tak mi się obiło o uszy).
OdpowiedzUsuńNie przepadam za Laną, ale niektóre kawałki ma świetne! :)
OdpowiedzUsuń"Blue Velvet" to chyba mój numer jeden z tej epki. Lanie pasuja takie klimaty.
OdpowiedzUsuńNowe wydanie magazynu "MadHouse" na http://The-Rockferry.blog.onet.pl
Jakoś nigdy do mnie nie przemawiał jej głos, ani muzyka :)
OdpowiedzUsuńKocham ją i nie mogę doczekać się nowej płyty.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję na blogu namuzowani.blog.onet.pl
Lubię rozbujane "Ride", łagodne "American", kontrowersyjną "Colę" i mroczne "Gods & Monsters". "Blue Velvet" i "Bel Air" ujdą. Nie podoba mi się "Yayo", a "Body Electric" uznałam za najgorszą piosenkę Lany opisując "Paradise" i "Born To Die". Jestem ciekawe, co się znajdzie na jej następnym krążku, o ile taki powstanie.
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :)
U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :)
Przepiękne 'Bel Air' to mój faworyt. Od Lany przyjmę wszystko z otwartymi rękami i czekam na nowy album :)
OdpowiedzUsuńU mnie nowy post, zapraszam serdecznie :)
Taa, również czekam na album. Mam nadzieje, że będzie on równie dobry co poprzedni :)
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że mnie EP-ka dużo mniej się od samego 'Born to Die' podobała. Uwielbiam "Ride" oraz "Blue Velvet", lubię "Yayo" i "Gods & Monsters". Innych nie słucham.
OdpowiedzUsuńNowa notka @ Fizzz-Reviews.blogspot.com
Nowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (recenzja "AM" Arctic Monkeys)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowego posta :)
OdpowiedzUsuńNowy post :)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "Midnight Memories" One Direction @ Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "Is There Anybody Out There?" A Great Big World @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowa recenzja (The Offspring – The Kids Aren’t Alright) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńHej, po rocznej przerwie blog Prixie.blog.onet.pl rozpoczyna ponownie swoją działalność!! Szykuje się masa grafiki i ciekawych wpisów. Jeśli masz ochotę to zajrzyj!
OdpowiedzUsuńZapraszam na pierwsze wydanie działu #Odkrywamy na http://Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNie neguję absolutnie wartości artystycznej Jessie Ware, aczkolwiek po kilku przesłuchaniach Devotion nie miałem ochoty wracać do tego albumu. Natomiast Banks wciągnęła mnie od razu i stąd napisałem, że jest lepsza. Patrząc obiektywnie, to chyba jednak są mniej więcej na równi, może z lekką przewagą Ware ;)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (A Great Big World "Is There Anybody Out There?")
OdpowiedzUsuńNowa recenzja (Adele – Rolling in the Deep) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "The High Road" JoJo @ Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na NN :)
OdpowiedzUsuńNowy post na http://The-Rockferry.blog.onet.pl (relacja z koncertu)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję (Paramore – Ain’t It Fun) oraz KONKURS na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl/
OdpowiedzUsuń#Minirecenzje 7 @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńU mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię i płytkę Lany, i tę EPkę, ale ostatnio zaczął mnie męczyć jej głos... Oby szybko mi przeszło. :P
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "Antichrist Superstar" Marilyn Manson @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNN - kilka słów o płycie Within Temptation - Hydra :)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "The Family Jewels" Marina & the Diamonds @ http://Fizzz-Reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuń