01. Miss Emerald: Intro
02. One Day
03. Coming Back As A Man
04. Tangled Up
05. Completely
06. Black Valentine
07. Pack Up The Louie
08. I Belong To You
09. The Maestro
10. Liquid Lunch
11. Excuse My French
12. Paris
13. My 2 Cents
14. The Wonderful In You
Po wielkim sukcesie debiutanckiego "Deleted Scenes From The Cutting Room Floor" Caro powraca po trzech latach z nowym albumem - "The Schocking Miss Emerald" [2013]. Album zyskał wiele pozytywnych opinii, zajął też pierwsze miejsce w UK Albums Chart, a co najważniejsze, zyskał stałą pozycję na mojej prywatnej liście ulubionych albumów. Debiutanckim krążkiem wokalistka postawiła sobie wysoką poprzeczkę i niewątpliwie uda jej się ją przeskoczyć, zachwycając słuchaczy po raz kolejny.
Muzyczną przygodę z Szokującą Panną Emerald rozpoczynamy od krótkiej, filmowej, instrumentalnej kompozycji - Miss Emerald: Intro. Brzmi rewelacyjnie, ale jej potencjał nie został całkiem wykorzystany, bo dłuższy, orkiestrowy utwór byłby wspaniałym urozmaiceniem. One Day to bardzo pozytywny, taneczny utwór, gdzie, między partiami Caro, pojawiają się rozmowy mężczyzn. Szkoda tylko, że utwór nie miał w sobie nic z nastrojowego intra. Coming Back As A Man czaruje swoim kryminalnym, tajemniczym klimatem, a partie smyczków tylko dodają piosence uroku. Singlowe Tangled Up, mimo tego, że podchodzi pod klasyczne tango, jest urozmaicone różnymi elektronicznymi elementami. Jest idealnym połączeniem instrumentalnych melodii z nowoczesnymi wstawkami, przy czym szybko wpada w ucho. Swingowe Completely tryska pozytywną energią i porywa do tańca. Z kolei powolne Black Valentine przedstawia się bardziej tajemniczo, wręcz mrocznie. Jednym z moich ulubionych utworów jest Pack Up The Louie. Nagranie ma w sobie cień przedwojennego swingu. Nie można też oprzeć się powolnej, ale bardzo wyrazistej, zmysłowej kompozycji I Belong To You. W The Maestro również rozbrzmiewa echo lat 20. ubiegłego wieku, smaku dodaje sekcja dęta. Singlowe Liquid Lunch to energiczny, chwytliwy utwór, zwieńczony znakomitym solo na gitarze akustycznej. Kolejnym rewelacyjnym numerem jest Excuse My French. Nagranie rozpoczynają i wieńczą partie instrumentalne. O tajemniczym utworze Paris również nie mogę powiedzieć niczego złego. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, Caro śpiewa tutaj nie tylko po angielsku, ale momentami też po francusku. My 2 Cents jest, jak na moje oko, najnowocześniej brzmiącym utworem na płycie. Mimo to brzmi równie zgrabnie jak reszta. Album wieńczy pozytywna kompozycja The Wonderful In You, pozostawiając w słuchaczu chęć na więcej.
"The Shocking Miss Emerald" to album spójny, dopracowany w każdym calu. Znajdziemy tutaj zgrabne połączenie magicznego brzmienia lat 20., swingu i jazzu, z elektronicznymi elementami. Jak dla mnie, krążek nie ma słabych punktów. A co najważniejsze, Caro i jej zespołowi udało się wykreować swój własny, niepowtarzalny styl, co jest tak niespotykane na dzisiejszej scenie pop.
Moja ocena: 10/10.
Muzyczną przygodę z Szokującą Panną Emerald rozpoczynamy od krótkiej, filmowej, instrumentalnej kompozycji - Miss Emerald: Intro. Brzmi rewelacyjnie, ale jej potencjał nie został całkiem wykorzystany, bo dłuższy, orkiestrowy utwór byłby wspaniałym urozmaiceniem. One Day to bardzo pozytywny, taneczny utwór, gdzie, między partiami Caro, pojawiają się rozmowy mężczyzn. Szkoda tylko, że utwór nie miał w sobie nic z nastrojowego intra. Coming Back As A Man czaruje swoim kryminalnym, tajemniczym klimatem, a partie smyczków tylko dodają piosence uroku. Singlowe Tangled Up, mimo tego, że podchodzi pod klasyczne tango, jest urozmaicone różnymi elektronicznymi elementami. Jest idealnym połączeniem instrumentalnych melodii z nowoczesnymi wstawkami, przy czym szybko wpada w ucho. Swingowe Completely tryska pozytywną energią i porywa do tańca. Z kolei powolne Black Valentine przedstawia się bardziej tajemniczo, wręcz mrocznie. Jednym z moich ulubionych utworów jest Pack Up The Louie. Nagranie ma w sobie cień przedwojennego swingu. Nie można też oprzeć się powolnej, ale bardzo wyrazistej, zmysłowej kompozycji I Belong To You. W The Maestro również rozbrzmiewa echo lat 20. ubiegłego wieku, smaku dodaje sekcja dęta. Singlowe Liquid Lunch to energiczny, chwytliwy utwór, zwieńczony znakomitym solo na gitarze akustycznej. Kolejnym rewelacyjnym numerem jest Excuse My French. Nagranie rozpoczynają i wieńczą partie instrumentalne. O tajemniczym utworze Paris również nie mogę powiedzieć niczego złego. Ku mojemu miłemu zaskoczeniu, Caro śpiewa tutaj nie tylko po angielsku, ale momentami też po francusku. My 2 Cents jest, jak na moje oko, najnowocześniej brzmiącym utworem na płycie. Mimo to brzmi równie zgrabnie jak reszta. Album wieńczy pozytywna kompozycja The Wonderful In You, pozostawiając w słuchaczu chęć na więcej.
"The Shocking Miss Emerald" to album spójny, dopracowany w każdym calu. Znajdziemy tutaj zgrabne połączenie magicznego brzmienia lat 20., swingu i jazzu, z elektronicznymi elementami. Jak dla mnie, krążek nie ma słabych punktów. A co najważniejsze, Caro i jej zespołowi udało się wykreować swój własny, niepowtarzalny styl, co jest tak niespotykane na dzisiejszej scenie pop.
Moja ocena: 10/10.
Dopiero niedawno poznałam twórczość Caro, ale z pierwszej płyty. Mam nadzieję, że ta znajomość potrwa dłużej ;). U mnie nowa notka, zapraszam i pozdrawiam :).
OdpowiedzUsuńTo naprawdę jest dobra płyta. Przesłuchałem kilka utworów i szczerze mi się podoba. Z chęcią posłuchałbym jej kawałków w jakimś soundtracku :)
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych płyt 2013 roku. Elegancka, z klasą. Ciekawa. Caro pasuje klimat lat 20 czy 30.
OdpowiedzUsuńNowa recenzja na http://The-Rockferry.blog.onet.pl
Bardzo przyjemny album. Miło się słucha głosu pani Emerald :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję - http://kakofoniczny.blogspot.com/
Pierwszy album średnio przypadł mi do gustu, ale ten jest świetny :)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja: "Flyleaf" Flyleaf @ http://fizzz-reviews.blogspot.com/
Czuję się zachęcona, zwłaszcza, że przepadam za Caro. Jak tylko znajdą się środki, płyta zawita na moją półkę.
OdpowiedzUsuń_
http://dropofmusic.blogspot.com/
Kiedyś coś słyszałam o tym albumie, ale raczej go nie przesłucham. Już teraz mam zbyt wiele rzeczy na liście "Do przesłuchania". Mam nadzieję, że wiesz o co mi chodzi :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję (The Pretty Reckless – Going to Hell) na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl
W dwie godziny spokojnie poznasz cała dyskografię TPR. To młody zespół, tak naprawdę teraz będą mieć dopiero drugi album studyjny, oprócz tego jedno EP i kilkanaście niewydanych piosenek. Nie jest tego dużo, a większość utworów trwa około 3-4 minuty. Czas raczej nie będzie tu problemem, a chęci :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o niej same pozytywne opinie, a twoja maksymalna ocena jej albumu jeszcze bardziej zmotywowała mnie do poznania jej twórczości :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję.
Ciągle słyszę 'Caro Emerald to, Caro Emerald tamto', chyba będę musiał spróbować. :)
OdpowiedzUsuńSmacznego! : http://pudlozplytami.blogspot.com
Ostatni post w ramach #miesiącwaszychpropozycji @ http://fizzz-reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNowa notka, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńPłyta jest naprawdę dobra a piosenki fajnie się słucha.
OdpowiedzUsuńhttp://mybestmusic.blog.pl/
U mnie nowy post, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńNowa recenzja (Within Temptation "Hydra") http://fizzz-reviews.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową recenzję.
OdpowiedzUsuńNowe notki na http://kakofoniczny.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę na blogu http://namuzowani.blog.onet.pl :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZapraszam na nową notkę :)
OdpowiedzUsuńsuper post ;) i trafne recenzje podoba mi się gdyż sa one subiektywnie napisane ;)dlatego obserwuję
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie www.music-keeps-alive.blogspot.com
U mnie nowy wpis, zapraszam :)
OdpowiedzUsuńJa zawsze dobrej muzyki z wielką przyjemnością posłucham. Zwróciłam uwagę też na to, że w sklepach coraz częściej pojawia się muzyka na płytach winylowych. Czyli co, gramofony stają się coraz bardziej popularne. Na https://www.oleole.pl/gramofony,_Hyundai.bhtml nawet takie widziałam. Taki sprzęt w domu, może warto pomyśleć.
OdpowiedzUsuń